#05 Siostra

- Magia transformacji? – potworzył zdziwiony Natsu, rozszerzając szeroko oczy.

- Czy ja mówię niewyraźnie, dzieciaku? – warknęła Porlyusica, mieszając jakieś ziółka przy jednym ze swoich stołów. Wątpił, że były one przeznaczone dla Lucy. Dziewczyna leżała tu już dłuższą chwilę, a jedyne co zrobiła starsza kobieta to obejrzała jej stłuczoną nogę oraz zaleciła, by zostawili ją w klinice na noc, aby jej moc wróciła do stabilnego stanu.

Przyjaciele nie chcieli nawet o tym słyszeć. Nawet groźby i wrzaski medyczki nie zdołałyby ich przekonać do opuszczenia sali. I choć relacja między nimi była od pewnego czasu niesamowicie napięta to Natsu w głębi duszy cieszył się, że to właśnie Gray dzieli z nim ten sekret i opiekę nad blondynką. Może w końcu udałoby im się normalnie porozmawiać, przecież nie chciał, żeby strach zniszczył wszystko co do tej pory cenił i kochał. Swoich przyjaciół.

Różowowłosy spojrzał na spokojną twarz Lucy. Był szczęśliwy, naprawdę. Ulga, jakiej doznał, gdy okazało się, że blondynka jest naprawdę jego Heartfilią była nie do opisania. Mimo wszystko nie potrafił tego okazać. Tak, Lucy była tu z nim, ale co w takim razie z Mirą? Czy to właśnie ona zginęła pod postacią Lucy? Ale dlaczego? I kiedy miały okazję się wymienić?

A może od samego początku… wtedy, gdy oni…

- Ej ty – rzuciła nagle ostrym tonem Porlyusica, spoglądając na stojącego pod ścianą Graya. Chłopak wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia, a następnie odbił od ściany i lekkim krokiem podszedł do kobiety. – Zamroź mi te wszystkie worki i pilnuj jak oka w głowie. Niedługo wracam, a jak zobaczę, że coś ubyło to własnoręcznie zatłukę.

Oznajmiając to sięgnęła po wiszący na wieszaku czerwony płaszcz i zarzuciła go sobie luzem na ramiona.

- Nie powinnaś chodzić sama – powiedział Natsu, robiąc dwa kroki w jej stronę, jednak natychmiast się zatrzymał, widząc szkarłatny wzrok magini.

- Lepiej pilnuj swojego nosa, dzieciaku – parsknęła śmiechem, wychodząc przez drewniany łuk.

Dragneel tak dawno nie słyszał czyjegoś śmiechu, że zupełnie nie wiedział jak się zachować. Nawet, jeśli chodziło o wyśmianie jego troski. Stał tak jeszcze kilka chwil, a następnie usiadł na drewnianym krześle, które znajdowało się obok łózka blondynki. Spojrzał na Graya, który odwrócony plecami wykonywał zadanie powierzone mu przez kobietę. Po raz kolejny nastała długa i niezręczna cisza. Natsu wbił swoje pionowe źrenice w śpiącą obok niego Lucy. Poczuł dziwny skręt w żołądku. Powoli wyciągnął drżącą dłoń w jej stronę. Czuł strach. Widział, jak nie panuje jak trzęsącą się dłonią. Z każdym centymetrem widział przed oczami zakrwawioną scenę z łazienki, martwe ciało przyjaciółki. Przyjaciółki? Cholera, nie, to było zdecydowanie coś więcej. Czuł się tak bardzo rozbity, kiedy myślał, że ją stracił. Obsesyjnie myślał tylko o niej i o tym ile oddał by, aby podobnie ją ujrzeć.

A teraz, gdy leżała tuż przed nim, nie był w stanie nawet jej dotknąć. Ogarniał go tak przeraźliwy lęk. A co jeśli to tylko kolejny koszmar i gdy tylko ją złapie ona znowu zniknie, zostawi go. Żadna walka do tej pory nie była dla niego tak wymagająca jak ta teraz. Wciągnął mocno powietrze i wstrzymał oddech. Szybkim ruchem złapał za dłoń dziewczyny na której znajdował się różowy symbol.

Ciepło. Żyła. Istniała. Była tu, we własnej osobie. Natsu poczuł jakby właśnie zrzucił z siebie niesamowity ciężar. Jakby właśnie cała samotność i wszystkie złe emocje uciekły w niepamięć. Wypuścił powietrze z płuc, a następnie zacisnął mocno zęby. Poczuł jak po jego policzkach powoli spływają mokre łzy. Opierając się łokciami o łóżko, uniósł jej dłoń na wysokość swojego czoła. Nigdy już jej zostawi, nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził. Czuł niesamowitą mieszankę emocji. Szczęście, złość, smutek, ulgę. Nie wiedział co się dzieje, uczucia nigdy nie były jego mocną stroną. Całe jego ciało drżało.

- Natsu? – usłyszał nagle nad głową. Chłopak lekko podskoczył i odwrócił głowę w kierunku przyjaciela, nie puszczając dłoni dziewczyny. – Wszystko w porządku?

- Gray… a jak myślisz? – westchnął, próbując jakby nigdy nic otrzeć łzy. Liczył na to, że Fullbuster nie zauważył jego chwilowej słabości.

Gray podrapał się po głowie i głośno wzdychając usiadł na łóżku Lucy.

Znowu cisza. Jednak była ona zdecydowanie lepsza niż ciągłe kłótnie, walki czy podejrzenia. Było po prostu spokojnie, choć raz od kilku dni.

- Naprawdę cię przepraszam – powiedział czarnowłosy. Jego czarne włosy przysłoniły twarz, dlatego Natsu nie był w stanie stwierdzić jaki wyraz twarzy przybrał przyjaciel. Mimo wszystko z tonu głosu poczuł, że to było naprawdę szczere i był wdzięczny. Nie wiedział co odpowiedzieć, więc po prostu mruknął coś pod nosem. Gray nie oczekiwał nawet dalszej rozmowy na ten temat, szukał po prostu wybaczenia. Cała ta sytuacja również go przytłoczyła. Atmosfera, nieufność wobec wszystkich. Tyle ofiar. Bał się myśli, że to może nie być koniec, a dopiero początek.

- Musimy powiedzieć ludziom. Musimy to jakoś… - przełknął ślinę, gdyż nagle poczuł niespodziewaną suchość w gardle - przekazać Lisannie i Elfmanowi.

Natsu pomyślał o młodszej Strauss. Po tym co zaszło między nimi nawet ze sobą normalnie nie porozmawiali, a teraz jeszcze miał jej przekazać, że zamiast Lucy (o której ta rzekomo miała pomóc mu zapomnieć) zmarła jej ukochana siostra. Natsu ukrył twarz w dłoniach, tak bardzo chciał w tym momencie cofnąć czas. Popełnił tak wiele błędów za które się obwiniał, a dodatkowo czuł, że dalsze konsekwencje już nadciągają.

- Najlepiej jak najszybciej – dodał Gray – wiesz, gdybym ja był na ich miejscu, wolałbym wiedzieć od razu.

Natsu wbił w niego swój jadeitowy wzrok.

- Nie zostawię Lucy. Nie teraz, gdy właśnie ją odzyskałem – oznajmił.

Gray ściągnął brwi, wyglądał jakby słowa chłopaka bardzo go zdenerwowały.

- Super, cieszę się twoim szczęściem, gratulację – powiedział z przekąsem. – Szczęśliwy Natsu odzyskał Lucy, a ktoś inny stracił członka rodziny, ale nie, spokojnie, najpierw musimy się nacieszyć, bo przecież to tylko cicha Mira?!

- Czemu w takim razie nie pójdziesz sam? – warknął chłopak i wstał z krzesła tak szybko, że przewróciło się do tyłu z głośnym hukiem. – Myślałem, że się pogodziliśmy, ale ty wciąż tylko na mnie najeżdżasz! Potrafisz tylko wymagać i oskarżać, a podobno to ja jestem dzieciakiem!

Gray otworzył usta, jednak żadne słowa nie przychodziły mu w tym momencie do głowy. Dobrze wiedział, dlaczego nie pójdzie sam. Natsu mimo wszystkich wydarzeń był duszą towarzystwa, zawsze potrafił pocieszyć innych, znalazł w tym swoim tępym umyśle coś, co motywowało wszystkich do działania. Całe Fairy Tail przechodziło teraz kryzys, potrzebowali kogoś kto ich zjednoczy w tragedii. Potrzebowali Salamandra. Tego roześmianego głupka, który biegł na wszystkich z rozpaloną pięścią, gotowy bronić swoich przyjaciół i oddać za nich wszystko, nawet życie.

Gray westchnął, nie wiedział jak ubrać te wszystkie myśli w słowa, aby dotarły one do przyjaciela. Może faktycznie przesadzał z całym tym krzykiem. Ciągle tylko od wszystkich wymagał, aby robili to czego chciał, nie dając tym samym nic od siebie. Westchnął ciężko i włożył dłoń w długie, czarne włosy.

- Musimy zabrać stąd Lucy. Nie mogę tutaj tak bezczynnie siedzieć i martwić się, czy reszta jeszcze żyje – oznajmił.

Na twarz Natsu od bardzo dawna wkradł się lekki uśmieszek.

- W końcu mówisz z sensem – zaaprobował, a następnie chwycił śpiącą dziewczynę. Zachowywała się tak bezwładnie jak lalka. Jeden zły ruch i mogła wypaść mu z rąk. Prawdopodobnie i to by jej nie zbudziło. Jej magia była naprawdę w krytycznym stanie, cud, że udało jej się wytrzymać tyle czasu pod postacią Miry.

Już mieli wychodzić, gdy nagle Gray poczuł dziwny dreszcz na całym ciele. Odwrócił głowę i spojrzał w kierunku specyfików, które zostawiła Porlyusica. Miał ich pilnować, choć tak naprawdę nie wiedział czemu. Westchnął i machnął dłonią. To były tylko jakieś ziółka, nikt przecież nie kradnie takich rzeczy. Zresztą, kobieta nienawidziła ich tak bardzo, niby dlaczego miałaby zostawiać komuś takiemu coś wartościowego.

Wyszli z kliniki i zatrzymali się. Nie mieli za bardzo planu. To dziwne „porwanie” blondynki, było całkiem spontaniczne. Nie mogli udać się do gildii, gdyż każdy poznałby prawdę. A właściwie jej część, bo osobą, która znała całą historię, była właśnie śpiąca Lucy. Fairy Hills też odpadało z tego samego powodu. Mieszkanie Lucy nie należało już do niej, zresztą Natsu nie był na siłach, aby ponownie je odwiedzić. Po szybkiej naradzie uznali, że mieszkanie Dragneela będzie dobrym miejscem. Gray postanowił szybko udać się do gildii i znaleźć Erzę oraz resztę drużyny. Póki co byli to dla nich jedyni zaufani w tej sprawie ludzie.

- Gray – zatrzymał go Natsu. Chłopak szybko spojrzał przez ramię. – Zaproś też Levy.

- Jesteś pewien?

- Tak.

Na zewnątrz powoli zapadał zmrok. Natsu czuł dziwne napięcie w powietrzu. Naprawdę miał nadzieje, że tej nocy nie wydarzy się nic złego. Chciał w to wierzyć, chciał, żeby wszystko się skończyło. Spojrzał na siedzącego smutno Happiego, który był w ich domu już kiedy przyszedł tu z Lucy na rękach. I choć przez chwilę atmosfera zrobiła się niezwykle radosna, dalsza część wyjaśnień tej zagadki spowodowała kolejny ból. Cholera, dlaczego nieważne co się działo i tak tracili jedną osobę. To była jak kolejka w parku rozrywki, która szalała po ich emocjach.

- Happy? Nie jesz rybki? – zapytał Natsu, widząc, że wybiła już ponad godzina od kiedy przyjaciel miał ostatnią w ustach.

Exceed zaprzeczył kiwnięciem głową.

- To dla Lucy, będzie bardzo głodna kiedy wstanie – oznajmił, ściskając mocniej swój zielony plecaczek. Natsu był zaskoczony, nawet on nie pomyślał o czymś takim. Właściwie to nie było nic dziwnego, zawsze najpierw działał, a potem myślał. Zabranie dziewczyny z kliniki? Owszem. Zapewnienie jej jedzenia, gdy już otworzy oczy? A gdzie tam.

Westchnął i po raz kolejny oparł brodę o parapet, wyglądając za przyjaciółmi. Już dawno powinni się wszyscy zebrać, czemu tak długo to schodzi. Po chwili wyczekiwania Dragneel wstał jak poparzony z kanapy i podbiegł do przyjaciela.

- Happy?! Byleś dzisiaj w gildii?! – zapytał, prawie krzycząc.

Exceed otworzył szerzej zdziwione oczy.

- Nie byłem, Natsu.

Różowowłosy zacisnął zęby i zaczął energicznie chodzić po pokoju. A co jeśli była kolejna napaść? Nie było go, znowu zostanie oskarżony.

Zatrzymał się w miejscu.

- Ty debilu – warknął pod nosem. Do czego to doszło, że pierwsze o czym myślał w tej sytuacji to czy znowu jego przyjaciele pomyślą, że jest winny. Powinien się zamartwiać, czy wszystko z nimi w porządku, a najlepiej to pobiec tam od razu.

Nie, nie mógł zostawić Lucy. Tym razem obiecał sobie, że nieważne co by się nie działo, dopilnuje, aby nawet włos z głowy jej nie spadł. Dostał od życia druga szanse, nie mógł jej przecież tak zmarnować i zostawić jej bez ochrony. Zresztą, był jeszcze Happy, o którego też musiał się zatroszczyć.

Nagle usłyszał walenie do drzwi. Happy podskoczył w miejscu ze strachu i natychmiast podleciał za Natsu, łapiąc się małymi łapkami jego ramienia.

- Pilnuj Lucy – poprosił, a jego zaciśnięta w pięść dłoń zaczęła płonąć żywym ogniem. Podchodził ostrożnie, choć z daleka czuł znajomy zapach. Wolał jednak, by tym razem jego węch się mylił, ponieważ, jeśli osobą, czekającą za drzwiami będzie… Szarpnął mocno za klamkę.

- Li-Lisanna? – wydusił z siebie. – Co ty tu…

- Ona jest tutaj, prawda? – wypaliła, wyglądając zza jego ramię. Była cała roztrzęsiona i zapłakana. Sądząc po wszelkich obtarciach i braku tchu, biegła tutaj przez wszystkie krzaki na oślep. Natsu znowu poczuł się jakby został sparaliżowany, tak cholernie bał się ten konfrontacji.

- Cholera, Natsu! – warknęła, a jej dłoń zmieniła się w wielkie skrzydło. Zamachnęła się, dezorientując tym chłopaka i prześlizgnęła się do środka.

Dragneel krzyknął za nią, ale było już za późno. Białowłosa spojrzała na śpiącą Heartfilię, a jej nogi momentalnie straciły grunt. Upadła z hukiem na kolana. Jej przeraźliwy krzyk wdarł się do wnętrza chłopaka, tworząc kolejną ranę na jego sercu. Zdecydowanie nie był gotowy na te prawdę.


Komentarze