#02 Zamknięte drzwi

- Dajcie mi coś do picia, bo chyba zwariuje – warknął Makarov w stronę baru, gdzie stała wciąż roztrzęsiona Lisanna. Starała się jak najlepiej zastąpić siostrę w jej codziennych obowiązkach w gildii, ale już od rana została wystawiona na ciężką próbę. Wszyscy zaczęli wychodzić tak szybko jak wchodzili i ostatecznie po za ich dwójką można było zauważyć nieliczne osoby, pogrążone w ciszy przy swoich stołach. Starała się spokojnie obsługiwać wszystkich. Nie była jednak w stanie tak udawać, kiedy po całym budynku biegali wysłannicy Rady, którzy spoglądali na każdego jak potencjalnego morderce.
W zasadzie nie mogli się dziwić, sami to stwierdzili po krótkim rozwiązaniu sprawy. Białowłosa znowu poczuła dziwną suchość w gardle i przełknęła ślinę. Spoglądała teraz na trzech wysłanników rady, którzy przypominali wielkie żaby. Dwóch z nich było ubranych w typowy stój składający się z jasnoniebieskiej bluzki wiązanej szkarłatną wstążką pod szyją oraz granatowej kamizelki obszytej czerwoną nicią. Wszystko wykańczał biały materiał, rozciągający się po same kostki, wzorem i wyglądem przypominał zwykłą spódnice, ale posłańcy obrażali się na sam dźwięk tego słowa w ich obecności. To nie jest spódnica! – powtarzali jak mantrę i wierzyli w to, że wszyscy również tak uważają. Jeden z trzech posłańców zdecydowanie różnił się wyglądem. Kolorowe ciuszki zniknęły, a zastąpiła je brązowa szata przypominająca takie, które noszą kapłani. Na plecach znajdował się symbol Rady. Oprócz wyglądu różniły ich zadania, które im powierzono. Pierwsi dwaj zostali wezwani przede wszystkim po to, aby zobaczyć i zapamiętać jak wyglądało miejsce zbrodni, a także by zainteresować się, czy żaden z magów nie jest skory do współpracy poprzez przyznanie się do winy, albo chęć wydania sprawcy. Dziewczyna uznała to za zwykły żart, kiedy zapytali wprost o to, czy ktoś ma się zamiar przyznać, ale miny mieli poważne. Zignorowała to jednak i z szybko bijącym sercem spoglądała jak ostatni z wysłanników klęczy przed ciałem Reedusa, które zostało zasłonięte białym obrusem, który powoli zamieniał się w szkarłatny.
Widok przyprawiał ją o dreszcze, ale nic nie mogła z tym zrobić. Żaba w brązowej szacie miała najgorszą robotę z całej trójki. Kiedy Lisanna pierwszy raz zobaczyła, co on właściwie ma zamiar robić, wtedy się dowiedziała, dlaczego ma na sobie tak okropny strój. Nikt przecież nie chciałby dopierać białej spódnicy z krwi. Tak, sama nie mogła się otrząsnąć z szoku, kiedy posłaniec zaczął dotykać wnętrzności jej martwego przyjaciela. Ulżyło jej, że żaba starała się robić wszystko pod obrusem i pilnowała, aby nikt nie musiał na to patrzeć.
- Skończone – odparł po chwili wspomniany osobnik  w brązowej szacie, na której przebijały się ciemne ślady szkarłatnej krwi. Wytarł swoje błoniaste dłonie o szmatkę, którą wyciągnął z kieszeni. – Możemy wracać.
Dwóch posłańców skinęło głowami, a następnie rzucili w kierunku ciała małą kostkę, która po uderzeniu w podłogę zmieniła się w coś przypominające szklaną klatkę. Po chwili przezroczyste pomieszczenie zniknęło, a razem z nim jego zawartość. Cała trójka odwróciła się, wyciągając teleportujące kamienie.
- Zaraz – zatrzymał ich Makarov swoim schrypniętym głosem. Starzec od lat nie przeżył czegoś takiego. W ciągu dwóch dni stracił dwoje wspaniałych magów, przyjaciół, osoby które uważał za dzieci. Było mu ciężko to wszystko zrozumieć, ale najbardziej było mu ciężko dopuścić do siebie myśl, że zrobiło to jedno z jego ukochanych dzieci. – Chyba mamy prawo coś wiedzieć o… śmierci Reedusa…
- Oczywiście, ale wolelibyśmy o tym mówić bez zbędnych par uszu – syknął jeden z nich, który prawdopodobnie był liderem całej grupy. Lisanna poczuła na sobie ich wzrok. W sumie faktycznie, stała przecież najbliżej Makarova, a takie informacje powinny być przekazywane tylko ważnym osobom. Kiwnęła głową i już chciała wyjść, kiedy dłoń starca rozciągnęła się i złapała za jej nadgarstek.
- Wszystkie osoby w tej gildii to moja rodzina i tak samo jak ja, chcą wiedzieć co się stało – po tych słowach zacisnął mocniej dłoń, aż dziewczyna poczuła, że zaraz jej ręka odpadnie z powodu nie dopływu krwi.
- Makarovie… To nie czas i miejsce na takie dyskusje…
- Już dobrze Mistrzu – wtrąciła się białowłosa, widząc jak mężczyzna otwiera usta. Uwolniła się z jego żelaznego uścisku i spojrzała na wciąż obserwujących ją posłańców. Kropla potu spłynęła po jej czole i po chwili zniknęła za drzwiami do kuchni. Specjalnie ich jednak nie zamknęła i ustawiła się pod nimi w taki sposób, aby wszystko słyszeć, i nie dać się zauważyć.
- Dobrze więc – zaczął jeden swoim skrzeczącym głosem, prawdopodobnie był to ten, ubrany w brązową szatę. – To na pewno nie była sprawka żadnego nieznanego nam zwierzęcia, to najprawdopodobniej był człowiek, albo mag.
- Więc nie użyto do tego żadnej mocy? – Rozdziawił usta z zaskoczenia.
- Nie. Rany na brzuchu świadczą o tym, że ofiara…
- Reedus – wysyczał przez zaciśnięte zęby Makarov, przerywając tym samym tłumaczenie posłańca, który niezbyt się przejął jego groźnym wzrokiem.
- … został zaatakowany czymś ostrym. Ktoś specjalnie starał się, aby wyglądało to na atak jakiejś dzikiej bestii.
Lisanna zbladła. Mogła przysiąc, że jej twarz miała teraz ten sam kolor co jej białe włosy. Poczuła się słabo, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Zsunęła się po drzwiach w dół, nieumyślnie je przy tym zamykając i blokując sobie dostęp do informacji. Usiadła ciężko, jedną ręką objęła kolana, a drugą zaczęła wycierać słone łzy spływające po jej twarzy. Za nimi płynęły kolejne i dalej następne… Czuła, że coraz ciężej jej oddychać. Serce biło jej jak oszalałe, zagłuszając wszystkie odgłosy z zewnątrz. Zdusiła w sobie potrzebę głośnego jęku i wciągnęła głośno powietrze przez nos. Mocniej otuliła kolana i schowała twarz. Siedziała tak w bezruchu, aż złapało ją nieprzyjemne uczucie. Ktoś ją obserwował. Podniosła wzrok.


Natsu siedział z głową opartą na blacie jednego ze stołów. Nie miał ochoty dosłownie na nic, nawet na oddychanie, do którego powoli zaczynał się zmuszać. Usłyszał to samo co siedząca w kuchni Lisanna, tyle że on nawet się nie musiał wysilać, aby cokolwiek usłyszeć. Mimo że szeptali, to w gildii panowała grobowa cisza jak jeszcze nigdy, dzięki której nawet upuszczenie igły na drugim jej końcu, brzmiałoby dla niego jak bicie kościelnego dzwonu.
Zastanawiał się nad tym wszystkim. Jego przyjaciele powoli umierali i to było niezaprzeczalną prawdą. Ktoś chciał ich wszystkich zabić, ale nie widział w tym żadnego sensu, ani tym bardziej korzyści. Czyżby to było ze zwykłej przyjemności? Czy tacy ludzie naprawdę istnieli? I to do tego w ich radosnej gildii Fairy Tail? Naprawdę nie chciał w to wierzyć, ale na chwilę obecną musiał przystać na taką, a nie inną wersje. Było mu ciężko myśleć o swoich przyjaciołach w ten sposób, ale z każdą kolejną myślą pozbywał się wyrzutów sumienia i prześwietlał w myślach każdego, kto wydawał mu się podejrzany. W gildii było parę osób, które mogły być niezauważone, ale w gruncie rzeczy nie był do końca pewien czy taki Max albo Nab byliby wstanie zabić za zwrócenie na nich uwagi. To musiałaby być naprawdę niestabilna psychicznie osoba, by zabić z tak błahego powodu. A jedyną osobą, która szukała tak bardzo uwagi, że posunęłaby się do czegoś takiego była…
- Natsu-san? – zapytał znajomy głos. Chłopak drgnął i podniósł swoje zielone tęczówki na stojącą przed nim dziewczynę. Niebieskowłosa wyglądała na zmartwioną i ewidentnie kogoś szukała, jeżdżąc smutnym wzrokiem po prawie pustej gildii. – Czy widział pan może panicza Graya?
Natsu przełknął ślinę, mając wrażenie suchości w gardle, kiedy Lockser spokojnie usiadła przy jego stole. Czuł się głupio posądzając dziewczynę o coś takiego, ale jednocześnie zachowywał dystans.
- Nie widziałem go – odparł sztywnie i w końcu podniósł się ze stołu. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk, świadczący o niezadowoleniu.
- Od czasu kiedy umarła Lucy-san Juvii zrobiło się bardzo smutno – zmarkotniała i po chwili zacisnęła usta w cienką linię. – No ale, Juvia miała szczerą nadzieje, że panicz Gray okaże jej teraz trochę więcej zainteresowania.
W głowie Natsu zadzwoniło słysząc ciche wyznanie dziewczyny, z którą nota bene nie był szczególnie blisko. Uspokoił się po chwili i zanim zaczął rzucać oskarżeniami na prawo i lewo, jak to robili poprzedniego dnia jego towarzysze z gildii, najpierw złożył wszystko w logiczną całość, która nie okazała się wcale taka logiczna.
Juvia nie miała powodu zabijać Reedusa. W końcu jeśli chodziłoby o zainteresowanie Graya, to wybrałaby jakąś dziewczynę z którą chłopak spędza dużo czasu, albo znając Lockser, po prostu jakąkolwiek dziewczynę na którą w życiu choć raz spojrzał. Tak, to nie miało sensu.
Wciąż jednak wolał mieć niebieskowłosą na oku.
Drzwi do gildii otworzyły się z hukiem, a do środka weszła trójka znanych mu magów wraz z dwoma latającymi obok głowy Exceedami. Lockser natychmiast rozpromieniała widząc jak poszukiwany przez nią chłopak idzie w kierunku ich stołu wraz z niebieskowłosą dziewczynką i kotami u boku.
- Panicz Gray! – zaszczebiotała, a ten rzucił jej zwykłe spojrzenie i skinął głową.
- To jest chore! – ryknęła wściekle Tytania uderzając pięścią o stół, który pękł pod wpływem jej siły. Nie połamał się, ale widocznie nie nadawał się już do oparcia lub postawienia czegokolwiek. Natsu bez pytania domyślił się po ich minach, że wieść o śmierci Reedusa rozniosła się po Magnolii w przerażającym tempie. – Trzeba coś z tym zrobić!
- Tak? Ciekawe co. Masz jakiś plan, Królowo Wróżek? – zakpił Gray. Erza jednak zignorowała jego ton i spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem.
- Owszem – zapewniła. – Musimy się trzymać w grupie, dlatego dzisiaj przyjdziecie nocować do Fairy Hills.
Miny Graya i Natsu nie były uradowane tą wiadomością. Przeciwnie do czerwonej z radości Juvii, byli wręcz zniesmaczeni propozycją.
- Przecież to babski akademik – żachnął się Natsu. Scarlet w zamian obdarowała go groźnym spojrzeniem.
- Myślisz, że mnie to obchodzi w tej sytuacji? Czego ty się boisz, przecież żadna nie będzie biegać w samym ręczniku po korytarzu – ściągnęła brwi nie rozumiejąc powodu jego sprzeciwu.
- Świetnie – parsknął Fullbuster. - Ktoś z naszej gildii jest mordercą, a ty chcesz żebyśmy sobie spali grupką w akademiku? Naprawdę, genialne. Ucz mnie, mistrzu taktyki.
- Czyżbyś podejrzewał kogoś z nas? – zapytała tonem pełnym oburzenia i wściekłości. Natsu czuł, że ta wymiana zdań nie może skończyć się zbyt dobrze.
- Nie… - zawahał się spoglądając ukradkiem na siedzącego obok niego rożowowłosego. Dragneel poczuł ukłucie w środku, miał wrażenie, jakby własny przyjaciel go w tym momencie zdradził. Tytania widząc to zmarszczyła czoło, a następnie po raz kolejny walnęła w stół, który w tym momencie już całkiem się posypał.
- Skończ już z tym! Przecież już było powiedziane, że to nie on!
- A skąd ja mam mieć do cholery pewność?!
- Bo to twój przyjaciel! Powinieneś mu uwierzyć, a nie jeszcze bardziej dobijać!
- Tak samo jak reszcie tych moich „przyjaciół”? – wyróżnił ostatnie słowo dość rozbawionym tonem. – Wierz w nich dalej, a skończysz jak nasz Reedus.
Tytania zmarszczyła brwi i zacisnęła dłonie w pięści. Przy ich zniszczonym stole dało się czuć ciężką atmosferę. Wendy z każdym kolejnym podniesionym przez przyjaciół głosem, ściskała mocniej swoją kotkę, która zważając na okoliczności wolała trzymać język za zębami. Happy wciąż zakrywał uszy łapkami, wtulając się głową w ciało siedzącego obok przyjaciela.
- Czy ty mi grozisz? – zapytała podejrzliwie, a Gray spojrzał na nią beznamiętnym wzrokiem.
- Tylko ostrzegam – oznajmił.
Natsu czując, że ta rozmowa zaraz naprawdę źle się skończy, musiał wstać z miejsca. Złapał Scarlet za ramię i odciągnął ją od reszty grupy. Trochę mu się na początku opierała, aż nie spojrzał na nią stanowczym wzrokiem, który nie znosił sprzeciwu. Puścił ją dopiero wtedy, kiedy zamknął za nimi drzwi do biblioteki w której mogli na spokojnie i bezpiecznie porozmawiać.
- Odpuść mu – rzucił po chwili, zupełnie nie wiedząc jak rozładować gniew, który aż kipiał z przyjaciółki.
- On mi groził Natsu! – warknęła. – Po za tym nie mogę uwierzyć, że po tylu latach jest w stanie tak po prostu się od ciebie odwrócić tylko ze względu na brak innych dowodów!
Niezgadzanie się z Tytanią, kiedy dziewczyna była wściekła, to było jak samobójstwo, ale chłopak musiał zaryzykować. Chciał chociaż spróbować załagodzić powstały konflikt, właściwie wywołany jego osobą.
- W kwestii tego zaufania, to miał sporo racji… - zaczął niepewnie, spoglądając na wysokie półki z książkami, które w niektórych miejscach wyglądały, jakby miały zaraz pęknąć od ich nadmiaru. To pomieszczenie zawsze było dziwne, bo zdecydowanie za wąskie i mroczne. Ciężko było tu cokolwiek czytać, kiedy w podziemnym pokoju nie było ani jednego okna skąd docierałoby światło. Wszystko było widocznie dzięki słonecznym kryształom lub zwykłym świecom.
Nagle, Erza pchnęła go na jedną z półek tak mocno, że parę książek zleciało im na głowy. Scarlet jednak nie wyglądała na obolałą z tego powodu. Wbiła w niego swój niebezpieczny i pełen bezwzględności wzrok. Jej palce zacisnęły mu się wokół szyi.
  Z jego krtani wydobywały się jedynie zdławione, desperackie odgłosy z prób nabrania powietrza w płuca. Spojrzał prosto w jej rozszerzone źrenice, w których nie czaiło się współczucie. Widział wydobywające się z jej oczu iskry, dopóki nie zasłoniły ich czarne mroczki.
Po chwili całym ciałem głośno opadł na ziemię, od razu łapczywie biorąc głębokie dawki tlenu. Kaszlał i próbował rozmasować czerwone ślady na szyi. Spoglądając na kamienną podłogę słyszał stukot jej butów, który roznosił się echem po całym pomieszczeniu.
- Widzisz? Gdybyś był mordercą, zareagowałbyś. Wiem komu ufam.
Podnosząc się na drżących rękach nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy bać. W końcu zobaczył czyjąś pomocną dłoń. Wbił zielone tęczówki we właścicielkę, a następnie ciężko westchnął.
- Jesteś albo odważna, albo głupia, żeby stosować takie metody… Co byś zrobiła, gdybym jednak był mordercą? – warknął zaciskając palce na jej dłoni i wstał na proste nogi. Na twarzy Tytani pojawił się beztroski uśmiech.

- Byłabym już martwa.
Natsu nie był w stanie zrozumieć co siedzi w głowie przyjaciółki i jakie ona może mieć jeszcze pomysły, ale powoli zaczynał czuć ciarki na plecach. Wciąż lekko oszołomiony po dziwnym teście zaufania, ledwo udało mu się wejść po wysokich schodach na górę. Ciągle kręciło mu się w głowie i wręcz desperacko zaciskał dłonie na barierce w obawie przed kolejnym pomysłem Erzy.
Udało mu się jednak dość do drzwi w jednym kawałku, z czego bardzo się cieszył i odetchnął z ulgi. Tytania w odróżnieniu od niego wydawała się być rozbawiona sytuacją, chyba pozytywny wynik testu bardzo poprawił jej humor. Natsu też był zadowolony widząc na jej twarzy lekki uśmiech, ale wciąż go trochę gryzł fakt, że o mało nie został uduszony.
Szkarłatnowłosa otworzyła za niego drzwi i prawie by nie wpadła na niską dziewczynę za nimi.
- Oh, wybacz Levy – przeprosiła Tytania widząc mętny wzrok przyjaciółki. Można powiedzieć, że ożyła dopiero wtedy, kiedy zza pleców dziewczyny wyłonił się różowowłosy chłopak. Zmierzyła ich od stóp do głów, a następnie wyminęła ich bez słowa.
- Levy! Słuchaj, lepiej nie zostawaj sama w ten bibliotece zbyt długo… - powiedział zmartwiony chłopak. McGarden odwróciła głowę w jego stronę, kiedy była już w połowie drogi.
- Potrafię o siebie zadbać – syknęła i odwróciła się, ignorując kolejne wołania.
Dwójka magów wzruszyła ramionami i wrócili do reszty. Emocje opadły i wszyscy zdążyli się już uspokoić. Kiedy ktoś zapytał, co tak długo robili w bibliotece, nie powiedzieli całej prawdy. Rozmawiali, owszem, ale nikt nie musiał wiedzieć, że Erza o mało nie udusiła chłopaka. Wiedzieli, że to co miało miejsce kilka chwil temu pozostanie tylko i wyłącznie tam, za zamkniętymi drzwiami podziemnej biblioteki.
Dużo czasu spędzili na namawianiu samego Graya do pomysłu z grupami, a co dopiero całej gildii. Czarnowłosy po kilku godzinach tłumaczenia musiał odpuścić i zgodzić się, ale wtedy rzucił pewną propozycją:
- Morderca z tego co widać działa tylko w nocy, więc najpewniej właśnie wtedy zostanie ktoś zamordowany… Idąc takim tokiem myślenia, można bezpiecznie wykluczyć z kręgu podejrzanych osoby, które będą w naszym otoczeniu. Dlatego nie pójdziemy spać. Musimy się wzajemnie obserwować. Zgoda?
- A jeśli nikt nie zginie, podczas gdy będziemy w Fairy Hills? – zauważyła Carla.
Gray skrzyżował ręce na piersi z dość zdegustowaną miną.
- Wtedy prawdopodobnie wśród nas jest winny – odparł zimno, wciąż obserwując Dragneela, który sam ukradkiem spoglądał na Juvię, która cieszyła się, że spędzi noc z Grayem i wyglądała jakby była we własnym świecie.
Wszyscy wypuścili ciężko powietrze, a następnie wstali by powiedzieć reszcie o swoim planie. Nie wyszło jednak tak wspaniale, bo większość osób nawet nie chciała słyszeć o jakimkolwiek dobieraniu się w grupy. Zamiast bezpieczeństwa widzieli w tym zwykłe narażanie się na niebezpieczeństwo. Wszyscy woleli się zamknąć samotnie w domach i przeczekać okropną noc łowów. Nie pomogło nawet to, że wspomnieli o Reedusie, który również był w domu, kiedy doszło do zabójstwa. Nie podobało im się również to, że dużo osób po prostu nie pojawiło się dzisiaj w gildii, a jeśli nawet to weszli tylko na chwile, by pokazać, że żyją.
Budynek opustoszał lekko po dziewiętnastej, czyli zanim zrobiło się ciemno. Cała grupa również zamierzała się zebrać, ale Natsu jeszcze postanowił sprawdzić co z Levy, która od czasu wejścia do środka, już nie wyszła. Pożegnał się z wszystkimi przed drzwiami mówiąc, że zaraz ich dogoni. Happy trochę zmartwiony o przyjaciela postanowił lecieć razem z nim.
Szli powoli, poprzez praktycznie pustą główną salę w której kilka dni temu, o tej samej porze panował wielki ruch i nie dało się nawet palca wsadzić. A teraz cisza i pustka. Natsu nie podobało się to wszystko i zastanawiał się, czy ich gildia przez to nie zostanie rozwiązana, bo niedługo ludzie w ogóle przestaną przychodzić.
Z dudniącym sercem złapał za klamkę od biblioteki i ze zdziwieniem stwierdził, że są zamknięte. Nagle się przeraził, a jego skórę na całym ciele zalał zimny pot. Rozszerzył źrenice porównując tą sytuacje do dnia, kiedy zastał zamknięte drzwi do łazienki. Pełen nerwów zaczął szarpać klamką i walić w drewno pięścią.
To niemożliwe, powtarzał w myślach. Cały czas spoglądał na te drzwi i był pewny, że nikt poza Levy przez nie nie wchodził, ani nie wychodził. Nikt nawet do nich nie podchodził, więc jakim cudem były zamknięte?! Zjechał wzrokiem w dół i zobaczył małe ślady krwi.
Zapalił drżącą pięść i uderzył nią w drewno, powstała jedna dziura, następnie kolejna. Po paru uderzeniach drzwi wypadły z zawiasów i zjechały głośno po stromych schodach. Wbiegł do środka, o mało się nie potykając o własne nogi. Złapał się za barierkę i rozejrzał po pomieszczeniu. Nigdzie nie widział niskiej dziewczyny. Przeskoczył przez barierkę, nie zważając na wysokość i wylądował na lekko ugiętych nogach. Poczuł krew. Spojrzał na jedną z ław przy której na pewno siedziała niebieskowłosa, wywnioskował to po rozłożonych książkach. W jego głowie zaczęło się pisanie czarnych scenariuszy. Jak oszalały biegał między półkami, wciąż mając nadzieje, że dziewczyna wcale nie leży rozszarpana w kałuży własnej krwi. Serce waliło mu tak głośno, że nie słyszał nawet jak Happy błaga go, aby się uspokoił. Ale jak on miał być spokojny w takiej chwili? Zatrzymał się przy ostatnim rzędzie z półkami i ciężko dysząc złapał się za przydługie włosy. Zacisnął mocno powieki, próbując pomyśleć. Był zły, ale nie wiedział na kogo bardziej, czy na siebie za to, że niedokładnie jej upilnował, czy na nią za to, że go nie posłuchała.
- Natsu? – usłyszał nagle czyjś bardzo zdziwiony głos. Spojrzał w tamtym kierunku i dostrzegł całą i żywą Levy, która spoglądała na niego zwężonymi oczami. – Normalny ty jesteś? Drzwi rozwaliłeś! Jak coś chciałeś to mogłeś poczekać, bym ci otworzyła.
- Otworzyła… - wydusił z siebie cicho spoglądając jak dziewczyna wyciąga jakiś klucz z kieszeni spodenek.
- Dostałam zapasowy od Mistrza. Często się zdarzało, że wychodziłam po coś z pustej biblioteki, a gdy wracałam, ktoś układał wszystkie moje ważne książki, które udało mi się znaleźć w tym bałaganie – włożyła go z powrotem do kieszeni i wsparła dłonie na biodrach.
- Ale… krew…
Levy otworzyła zdziwione oczy.
- A… - pokazała zaklejony różowym plasterkiem palec. – Skaleczyłam się kawałkiem zbitego kryształu, musiała mu się chyba skończyć moc i…
Nie dokończyła, ponieważ chłopak rzucił się na nią i mocno przytulił.
- Boże… nie strasz mnie tak, bo zawału dostane – warknął, a niebieskowłosa zarumieniła się czując jego gorący oddech na swojej szyi. Szybko go jednak odepchnęła od siebie, przypominając sobie o sytuacji z rana. Wciąż mu nie ufała, nie ważne czy się o nią martwił, czy nie.
- Fajnie, to teraz możesz wyjść? – odparła nieprzyjemnym tonem, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że jego obecność nie jest tutaj mile widziana.
Happy nie przerywał im rozmowy, aż do czasu, kiedy nie spojrzał na zegarek. Szarpnął Nastu za rękaw kamizelki i wskazał łapką na wskazówki zegara.
Chłopak przeklął pod nosem, a następnie spojrzał na dziewczynę, która widocznie nie zamierzała się jeszcze ruszać z miejsca. Podszedł do niej i szybkim ruchem dłoni zamknął czytaną przez nią książkę.
- Ej! Co ty wyprawiasz?!
- Zaraz zrobi się ciemno – warknął wskazując na zegar, na którym była prawie dwudziesta.
- No i? – zapytała zirytowana dziewczyna. Natsu powstrzymał się przed zaciągnięciem jej do akademika siłą i spokojnie powiedział:
- No. I. To. Że. Jak. Jest. Ciemno. Robi. Się. Niebezpiecznie. – Powiedział każdy wyraz osobno, aby na pewno wszystko dobrze zrozumiała. Niebieskowłosa siedziała jednak kompletnie niewzruszona jego słowami.
- Aha – mruknęła Levy.
Natsu westchnął.
- No dobra. Skoro tak… - powiedział i zaczął odchodzić. Dziewczyna rzuciła mu groźne spojrzenia, a następnie wróciła z zadowoleniem do lektury.
Nagle poczuła jak jej ciało unosi się do góry, a ciekawa książka zostaje na ławie. Wyciągnęła po nią dłoń i wrzasnęła dramatycznie, aby nadać temu lepszy efekt. Natsu skrzywił się słysząc jej głośny i rozpaczliwy pisk, a  po chwili przerzucił ją przez ramię i po paru długich krokach byli już na górze. Tak jak myślał, słońce powoli zaczęło zachodzić. Przyśpieszył więc kroku w stronę Fairy Hills, wciąż trzymając wściekłą McGarden, która wcale nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.
Postawił ją tuż przed bramą, więc innego wyjścia niż wejście do akademika nie miała.
Natsu zdziwił się widząc opartego o jedną z dwóch białych kolumn Graya. Wyglądał jakby na kogoś czekał. I Natsu wcale się nie zdziwił, kiedy tym kimś okazał się właśnie on. Czarnowłosy natychmiast otworzył przymknięte powieki i lekko się uśmiechnął widząc, że chłopak jednak przyszedł.
- Już myślałem, że spanikowałeś, że się wyda – rzucił kiedy go mijał. Natsu nic nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi i wkroczył do obszernego holu, który służył również jako pokój gościnny w którym wszyscy mieli dzisiaj spać.
- Natsu i Happy?... Gray? Co wy tutaj robicie? – zdziwiła się Lisanna wychodząc z pomieszczenia, które prawdopodobnie pełniło funkcje łazienki. Dragneel zmierzył ją wzrokiem, naprawdę nie spodziewała się ich przyjścia. Miała na sobie jasnozielone szorty, które mocno przylegały do jej ciała oraz zwykłą, białą bokserkę. Na jej szyi wisiał niebieski ręcznik. Włosy miała lekko zwilżone, co znaczyło, że dopiero wyszła spod prysznica.
- Nie mogłam ich tak zostawić, kiedy po Magnolii biega morderca – wytłumaczyła po chwili Erza, która wciąż siedziała w swoim zwykłym ubraniu, pozbawionym jedynie górnej części zbroi.
- Morderce to ty właśnie tu wpuściłaś, no ale jak wolisz – parsknął Gray przekręcając zamek w wejściowych drzwiach. – Przekonasz się, że miałem racje.
Brzmiało to jak wyzwanie do walki, a Scarlet ze swoim wzrokiem pewnym siebie miała je zamiar przyjąć. Natsu z jednej strony było miło, że przyjaciółka tak w niego wierzy, ale z drugiej czuł niepokój, bo w końcu, aby to udowodnić musiała zginąć kolejna osoba.
Po kilku godzinach i po poinformowaniu wszystkich lokatorek, które niechętnie zabrały swoje koce i poduszki, siedzieli wielką grupą w holu. Teraz wystarczyło tylko obserwować i czekać.

Co wcale nie było takie łatwe jak na początku przypuszczali.  

Komentarze

  1. Z paranoi w większą paranoję...
    Erza jedyna normalna, a Gray robi sobie chyba jaja. Nosz ile on zna Natsu! I śmie go jeszcze o to wszystko podejrzewać. Mam coraz więcej teorii spiskowych na ten temat. Normalnie taki FNaF ci z tego wyszedł. Swoje teorie jednak zostawię dla siebie i jeżeli w następnym rozdziale stanie się to co myślę to sądzę że cię rozgryzłam :) Kin pomaga mi ze swoim sadystycznym podejściem i muszę przyznać że jak na kretynkę ma niezłe rozkminy.
    Czekam na kolejny rozdział i możliwe powodzenie jednej z moich teorii.
    Wysyłam tonę weny i pozdrawiam.
    Ps: Pierwsza ^3^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że to:
    1. Lisanna - niby Reedusa zabił człowiek, ale ona może przybierać różne postacie zwierząt. Po za tym zginęła Lucy od razu po nocy spędzonej z Natsu, więc prawdopodobnie Lis mogła się zdenerwować i ją zabić, a Reedusa po to, żeby tak od razu nie rzucać podejrzeń, że z Lucy coś na rzeczy było. No i jej dziwne zachowanie, kiedy podsłuchiwała... No chyba że zdała sobie sprawę, że przez swoją magię może być podejrzana, albo opłakiwała przyjaciela. Chociaż... Pewnie porzuciłaś schemat Lisanny - psychopatki i nie ona będzie morderczynią.
    2. Levy - niby była przyjaciółką Lucy, ale jej zachowanie jest trochę dziwne... Tak jakby w ogóle nie przejmowała się tymi morderstwami...
    Trochę taki lżejszy rozdział, bo bez żadnej śmierci i było tylko trochę krwi. Próbę uduszenia Natsu pominę xD
    Gray w ogóle nie wierzy Natsu, tylko cały czas się śmieje i żartuje... No co za idiota! On już dawno powinien przeprosić Natsiastego i przybić z nim żółwika albo śledzika czy innego nosorożca...
    A Erza... Najpierw niszczy stół, skacze fo gardeł z Gray'em, rozpieprza (sory za wyrażenie) stół do końca i prawie zabija Natsu... A może to ona jest mordercą, bo zgrywa taką dobrą przyjaciółkę, która ufa wszystkim, a tu skłonna do zabicia...
    I tak pewnie okaże się, że będzie to ktoś kto w ogóle nie będzie brany pod uwagę i takie tam xD
    Rozdział supcio, tak jak poprzedni ;)
    Pozdrawiam i miotam w Ciebie szafkami weny xD Tylko uważaj, żeby Ci krzywdy nie zrobiły, bo to z Ikeły!

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Owaaaa *.*
    No więc, tak na początek, to, powinnam, przeprosić, za, długie, nie pisanie, komentarza... Nosz kurde no duszę się!
    Pewnie nie wiesz o co cho? Czytając jak Erza rzuciła się na Natsu, po prostu wstrzymałam oddech i zaczęłam się wiercić w miejscu z ekscytacji! Ty tak zarąbiście zmieniasz akcje! Po prostu woooohooo!
    Levy mnie wkurza. Najszczerzej piszę, że normalnie mnie wkurza. Co z nią do cholery? Nagle posądza wszystko i wszystkich o morderstwa, to samo z resztą Grey - przyjaciel się, kurwa, znalazł!
    Czekam na nxt, i się nie rozpisuję, bo mam dzisiaj zbyt wielki ukrop i nie mam chęci na dłuższe wypowiedzi. Kochana, 39'C! W CIENIU!
    Zdycham więc, kończę, czekam na next! POzdRO!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak skandować "Śmierć Levy! Śmierć Levy!" przy scenie w bibliotece XD
    Kiedy będą seksy? ;w;
    Seksy i flaki, genialne połączenie xD
    Rozdział taki sobie, bo nie było ani tego, ani tego i postacie zachowują się trochę jak nie one. Tłumaczę to napiętą atmosferą, ale nadal coś mi się nie zgadza w ich kanonie.
    Także mocne 2/10... tfu, 7/10 XD
    Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanon... Bleh~
      Fakt, osobowości bohaterów są inne, może to wynikać z mojej ograniczonej wyobraźni lub też tego, że tak ich własnie postrzegam, nie wiem.
      Wiem, że rozdział taki sobie, ale czasem trzeba zrobić rozdział lub dwa przerwy w zabijaniu, aby to się w końcu nie znudziło, ewentualnie nie zabrakło postaci, bo własnych nie mam zamiaru dodawać (No, oprócz tego maga w prologu, ale on nawet nie dostał imienia, więc się nie liczy xD).
      Dziękuje za ocenę, następnym razem postaram się bardziej :')

      Usuń
  5. A ja nie chcę, żeby była to Lisanna. Właśnie przez robienie z niej suczy w opowiadaniach. Tym bardziej, że lubię postać Lisanny bardziej niż Lucy i jako, że przez to cierpi - mnie ten schemat wkurza. Mam wrażenie, iż dla innych istnieje tylko po to, by wszystko komplikować, chociaż w M&A ma dobre kontakty z Lucynką. Dlatego boli mnie kreowanie tej postaci na kompletną psychopatkę, sucz i nie wiadomo co jeszcze. Tutaj ma ludzkie uczucia, więc radzę tego nie spartolić. -.-
    Okej, lepiej mi, lepiej mi.
    Levy zachowuję się nienaturalnie. Też ją chyba zaczynam podejrzewać, ponieważ miałaby motywy oraz wiele innych powodów. Juvia też by mogła być, lecz raczej wtedy zabijałaby same kobiety, więc mi odpada. Gray jest podejrzany, ponieważ ciągle oskarża Natsu, tak jakby chciał odwrócić uwagę od prawdziwego sprawcy. Cholera! zbyt dużo podejrzeń, a zbyt mało odpowiedzi. Jednakże i tak czekam na Lisannę w roli detektywa.xD Chcem, tak bardzo chcem, jednakże to raczej odległe marzenie. W końcu się wkurzę i pewnie stworzę sama jakieś opowiadanie gdzie Lisanna będzie główną bohaterką! O!~~ Dobra, zaczynam przesadzać. Muszę najpierw skończyć Kaskadę.xD
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę więcej! Więcej!
    Levy jest idiotką! Zostawać tak w bibliotece?! Gdyby nie Natsu to nie wiadomo co by się stało! Naprawdę współczuję Natsu. Wszyscy go podejrzewają!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam pojęcia co myśleć o tej historii. Naprawdę. Sama w sobie jest naprawdę genialna, jednak nie jestem pewna czy tyle krwi jest w moim typie. Po za tym uśmierciłaś moją ulubioną bohaterkę - Lucy. Nikt mi nie wmówi, że jest beznadziejna czy coś, ale rozumiem, że ci się znudziła. Biorąc to wszystko pod uwagę, dam sobie jeszcze czas i zobaczę czy tu wytrwam, heh ;/ Ale tak jak mówiła, żeby nie było, że uważam to opowiadanie za ścierwo, bo jest naprawdę wspaniałe i niebanalne. To tylko moje własne ograniczenia sprawiają, że za nim nie szaleję. Po prostu nie lubię rzeczy podobnych do horrorów. Przerażają mnie. No i krew i te opisy. Rinkita musisz mnie trzymać za rączkę 3: No cóż, trzymaj tak dalej! Na pewno tu zostanę, musisz mnie tylko trzymać za rączkę i wspierać, bo ucieknę pod łóżko :D Szkoda mi Lucy, no ale cóż :c
    Weny złotko!
    Pozdrawiam, Twoja Lady! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za wyrażenie swojej opinii ^^
      Wiem, że śmierć Lucy nie jest zbyt zachęcająca, ale musiałam to zrobić, aby pokazać jak to będzie wyglądać. Lucy to główna bohaterka, a zazwyczaj w tego typu opowiadaniach ludzie boją się uśmiercać czołowe postacie i stawiają je na miejscu "bezpieczne", gdzie czasem postraszą, że może im się coś stać. Nie uważam jednak, by Lucy była beznadziejna, bardzo ją lubię, a nawet wręcz uwielbiam, ale tak jak zauważyłaś, trochę mi się znudziła. Trochę się przez to niepokoję, bo nagle wszyscy zaczęli mi mówić, że przestawiłam się na Nali, a wcale tak nie jest :P
      Rozumiem, że krew i flaki to nie Twoje klimaty. Szczerze, też nie lubiłam, aż nie zaczęłam czytać opowiadań na "straszne-historie", które mnie zafascynowały, bo wywoływały u mnie gęsią skórkę i chciałam się nauczyć pisać coś takiego.
      Będę Cię trzymać za rączkę tak długo jak będziesz chciała, więc nie uciekaj pod łóżko :D
      Dziękuje za komentarz i również pozdrawiam! ;3

      Usuń
  8. Ja pierniczę jaki strach! Gray ty paskudna świnio jak możesz!! A Levy na głowę upadła ?? Siedzieć sama w bibliotece!? Nienormalna... Rozdział cudnyy jak zwykle :)
    Ślę całusy i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Przeczytałeś/aś? W takim razie proszę, zostaw komentarz, ponieważ każdy daje mi niesamowitą motywacje do dalszego pisania. ^^