#01 Stracone zaufanie

Śmierć nigdy nie była łatwym tematem do rozmowy. W końcu byli tylko grupą młodych ludzi o nadprzyrodzonych mocach, którzy nie martwili się o takie przyziemne rzeczy. Liczyła się zabawa i walka. Licząc siniaki i blizny wspominali najczęściej wspaniałe przygody, a nie to, jak prawie zaprzyjaźnili się z kostuchą. Mówienie o tym powodowało tylko niechciany smutek i współczucie, którego nikt nie potrzebował.
Wśród całego towarzystwa zapanowała długa cisza, przerwana od czasu do czasu cichym, zduszonym w sobie szlochem lub szeptami. Wszyscy podzielili się na dwie grupy. Jedna z nich pogrążyła się w szybkiej rozpaczy, a ta druga nie dopuszczała do siebie żadnej wiadomości.
- To musi być jakiś kiepski żart – Gray uderzył o ławę przy której siedział, aby następnie złapać za szalik siedzącego naprzeciwko przyjaciela i przysunąć go bliżej siebie.
Natsu zmarszczył brwi i zacisnął zęby z wściekłości. W przypływie białej furii odepchnął od siebie czarnowłosego, który z powrotem usiadł na kawałku drewna.
- Naprawdę myślisz, że żartowałbym o śmierci Lucy?! – warknął na całe gardło, czym wywołał przerażenie na twarzach wszystkich. Nie przejmował się tym jednak, ponieważ w tym momencie nie myślał o niczym innym niż o zakrwawionym i rozszarpanym ciele blondynki. Obwiniał się za to jak nikt inny. Byli przecież w tym czasie w jednym domu, mógł ją ocalić. Na pewno, gdyby nie spał wtedy tak mocno, Lucy wciąż by żyła.
Nie rozumiał, dlaczego ona. Heartfilia nigdy nikomu nie zrobiła w życiu nic złego, wręcz przeciwnie, była pomocna i zawsze uśmiechnięta, szukała dobra w każdym. Natsu na samą myśl zacisnął palce w pięści, które odruchowo zapłonęły żywym ogniem. Nie potrafił się kontrolować, wszystkie emocje jakie w nim teraz wrzały wyszły na światło dzienne. Czuł się tak, jakby ktoś wyrwał kawałek jego serca i zaczął po nim deptać z uśmiechem na twarzy, obserwując przy tym rosnący ból chłopaka.
I ten ktoś musiał za to zapłacić.
- Musimy powiadomić Rade. W Magnolii czai się coś niebezpiecznego – stwierdził ponuro Makarov.
Macao westchnął ciężko spoglądając na wściekłego Natsu, a następnie odwrócił się w stronę siedzącego na blacie baru Mistrza. Nigdy nie lubił, gdy Rada Magii angażowała się w jakieś sprawy związane choć trochę z Fairy Tail. Stawiało to całą gildię w niekorzystnej sytuacji, bo zawsze to oni byli tymi złymi przez wyrobioną opinie.
- Ale wtedy oskarżą o to młodego! Nie ma innych podejrzanych. Co zrobisz jak go zabiorą? – syknął w stronę mężczyzny. Wiedział jednak, że Makarov myśli podobnie, zobaczył to po jego wyrazie twarzy. To go trochę uspokoiło. Natsu był wzorem do naśladowania dla jego syna i nie mógł pozwolić, by Rada uznała go za morderce z braku innych podejrzanych. Co by wtedy pomyślał Romeo?
Nagle usłyszał jak ktoś uderza z otwartej dłoni o stół. Spojrzał na siedzącego obok Wakabe. Przyjaciel drżał, a po jego skroni spływała kropla potu.
- Skąd wiesz, że tego nie zrobił? – powiedział niepewnym głosem.
Natsu otworzył szerzej oczy z szoku i odwrócił się w jego stronę. Całe jego płomienie stworzone z wściekłości zniknęły. Zamrugał kilka razy obserwując przerażony wyraz twarzy u starszego towarzysza. Macao zmarszczył brwi i uderzył pięścią o blat drewnianej ławy tak mocno, że wszystkie kufle z piwem podskoczyły, a niektóre nawet się przewróciły.
- O czym ty pieprzysz Wakaba?!
Mężczyzna zamilkł jednak w odpowiedzi. Drżącą ręką złapał za kufel z alkoholem, ale nie po to by się napić, po prostu musiał coś trzymać w dłoniach, aby zająć umysł. Czuł się jak zdrajca mówiąc takie rzeczy o młodym przyjacielu, który zawsze był gotów wszystkich bronić, ale nie widział innej opcji. Nie wierzył w to, że jakaś bestia byłaby w stanie cicho zakraść się do domu dziewczyny i ją zaatakować.
Natsu mimowolnie poczuł jak jego ciało zaczyna się trząść. Bał się widząc wahanie na twarzach przyjaciół.
- Zaraz! Przecież to naprawdę nie ja! Uwierzcie mi! – oznajmił z przerażeniem Dragneel rozkładając bezsilnie ręce. Spojrzał na stół przy którym siedziała cała jego drużyna. Gray razem z podążającą za nim jak cień Juvią mieli dość niepewny wyraz twarzy, jednak od razu odzyskał spokój widząc uśmiech Erzy, Wendy i Happiego. Chociaż nie był przekonany, czy uśmiech w takim momencie był odpowiedni. Mimo to, wieść o tym, że jednak ktoś w niego wierzy była wspaniała i dzięki niej mógł odetchnąć w spokoju.
Erza pewnie wstała z miejsca, aby każdy na nią spojrzał.
- Natsu był ranny i to by wyjaśniało jego twardy sen. Ile razy wam się zdarzyło przespać kilka godzin z powodu bólu? – przyjrzała się jak wszyscy mimowolnie zaczynają się zastanawiać. – No właśnie. Po za tym powinniśmy wierzyć w naszych przyjaciół. Zaufanie jest podstawą i bez niego nie moglibyśmy się nazywać gildią, ani tym bardziej rodziną – przejeżdżając wzrokiem po całej gildii zatrzymała się na przerażonym Mine, który wciąż nie miał zamiaru się odezwać. – Jako członek rodziny, wstyd mi za ciebie Wakaba.
Kropel potu na czole mężczyzny zaczęło przybywać. Zacisnął mocniej palce na pustym kuflu po piwie, starając się patrzeć tylko na niego. Czuł, że przez przemowę Tytani został skreślony i uznany za najgorsze ścierwo. Tylko czemu? Przecież on się tylko bał, to powinno być normalne w takiej jednoznacznej sytuacji.
Macao złapał za swój kufel i wstał z miejsca, aby usiąść przy barze, obok wciąż myślącego nad tym wszystkim Mistrza. Przy stole pozostał jedynie Wakaba i pogrążony w dziwnej ciszy, zwykle rozgadany Max.
Nagle ktoś niepewnie poklepał Scarlet po ramieniu. Dziewczyna odwróciła głowę do tyłu i zobaczyła uśmiechniętą twarz Reedusa.
- Pardon. Nie mogłem się powstrzymać Erzo, stałaś tak dumnie i… - wręczył jej świeżo skończony obraz. Tytania zamrugała po czym szczerze się uśmiechnęła i przyjęła prezent z wdzięcznością.
- Dziękuje, to kolejny twój wspaniały obraz Reedusie – powiedziała z uznaniem po czym biorąc go pod pachę wróciła do całej gildii. – Proponuje, aby wszyscy przestali już wymyślać własne teorie. – Spokojnie ruszyła w stronę Mistrza. Zatrzymała się jednak przy Dragneelu, aby dotknąć jego ramienia i powiedzieć półszeptem:
- Daj im to przemyśleć. Daj też sobie czas. Wróć dzisiaj domu – poprosiła. Natsu strącił jej dłoń z ramienia, a następnie wbił jadeitowy wzrok w bijące współczuciem brązowe oczy przyjaciółki. Zacisnął zęby próbując się uspokoić, jednak to wcale nie pomagało. Czemu on miał dawać komuś jakiś czas? Przecież to nie on zabił Lucy! Nie rozszarpałby jej! Po za tym nawet gdyby to była jego wina, zostałyby jakieś ślady krwi na dłoniach, ślady z łazienki do sypialni. To wszystko było bez sensu.
Nie miał nawet zamiaru o niczym myśleć. Nie chciał wracać do tych wspomnień, które wciąż sprawiały, że łzy same cisnęły mu się do oczu. Chciał jednego, znaleźć bestie, która zrobiła coś takiego jego najbliższej przyjaciółce, i zemścić się w jej imieniu. Nie miał ochoty na jakieś „dawanie sobie czasu”. Możliwe, że bestia wciąż była w Magnolii. A co jeśli znów zaatakuje? A jeśli to znowu będzie ktoś z jego bliskich? Nawet stojąca przed nim Tytania była w niebezpieczeństwie, wszyscy byli. Właściwie, to on też i na samą myśl oblał go zimny pot, bo miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. Był jedną z potencjalnych ofiar.
Nie odezwał się już ani słowem, więc Erza po prostu ruszyła dalej, do Makarova. Powiedziała, że powinni wezwać Radę, która i tak bez większych dowodów nie jest w stanie kogoś tak łatwo oskarżyć o morderstwo.
Natsu przeszły dreszcze, czując napiętą atmosferę, wywołaną jego obecnością. Nie miał ochoty przebywać teraz w gildii, chociaż nie tak dawno przychodził tu z uśmiechem na ustach i witał się z każdym swoim przyjacielem. Otwierając wielkie drzwi obejrzał się jeszcze raz za siebie. Wiele osób nieświadomie odprowadzało go wzrokiem. Czy w takim wypadku, kiedy połowa osób w niego zwątpiła, mógł ich dalej nazywać przyjaciółmi? Niektórych pewnie tak, ale jeśli chodziło o resztę… Chyba naprawdę musiał ochłonąć, bo mroczne myśli zaczęły udzielać się i jemu. Wszyscy byli jego rodziną. I to nie powinno podlegać wątpliwościom.
- I co teraz, Natsu? – Mruknął cicho niebieski kot, zmartwiony tak samo jak przyjaciel tą całą sytuacją. – Boję się. Wszyscy tak niemiło na nas patrzyli.
Chłopak westchnął.
- Happy – zaczął Dragneel. – Ufasz mi? Wierzysz, że tego nie zrobiłem?
- Tak, jesteś przecież moim przyjacielem – odparł Exceed bez wahania. Natsu uśmiechnął się lekko słysząc te słowa, a następnie pogłaskał go po głowie.
Noc nadeszła szybciej niż się spodziewał. Przez cały ten czas chłopak nie był w stanie zasnąć, ciągle przewracał się z jednego boku na drugi, cały zalany potem, a w kącikach oczu błyszczały słone łzy. Nie mógł na to poradzić, za każdym razem jak zamykał powieki widział zakrwawioną łazienkę, a na jej środku rozczłonkowaną przyjaciółkę w wielkiej kałuży krwi. Zerwał się po raz kolejny, cały zdyszany i przerażony tak bardzo, że spadł ze swojego hamaka. Na podłodze przyglądał się huśtającym się we wszystkie strony sznurkom. Dzisiaj, albo zaliczy glebę jeszcze pięćdziesiąt razy, albo zostanie na tej podłodze. Mimo wszystko zdecydował się na kanapę, która jak to w mieszkaniu prawdziwego kawalera, była cała pokryta śmieciami i ubraniami. Zrzucił to wszystko na ziemię i nie przejmując się jakimś większym sprzątaniem, wyłożył na niej swoje cztery litery. Zakładając ręce za głowę, zaczął spoglądać na biały sufit. Słyszał jak krople deszczu uderzają w szyby mieszkania. Pogoda niesamowicie wpasowała się w jego aktualny nastrój.
Skrzywił się, widząc kolejny raz przebłyski wspomnień przed oczami. Usiadł z powrotem, łapiąc się za przydługie różowe włosy, o mało ich przy tym nie wyrywając. To wszystko wciąż nie mogło do niego dojść. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę już nigdy nie zobaczy roześmianej blondynki, która zawsze go wspierała.
- Cholera – syknął uderzając pięścią o oparcie kanapy. Drobinki kurzu zawirowały w powietrzu, kręcąc przy tym w nosie chłopaka. Dragneel wciągnął gwałtownie powietrze w płuca i głośno kichnął, by następnie uderzyć głową o poduszkę. Zmęczony już tym całym dniem spróbował jeszcze raz zamknąć oczy. Nocny horror znów wrócił, ale ten, zamiast po raz kolejny od niego uciec, zacisnął mocniej powieki. Jakimś cudem udało mu się zasnąć, jednak widok zakrwawionej blondynki towarzyszył mu przez ten cały czas.


Ziewnął głośno, pokazując światu śnieżnobiałe kły. Mimo wszystko nie był w stanie długo wytrzymać takiego snu, który był zwykłym koszmarem i ciągłą powtórką feralnej nocy. Przez to wszystko miał też problemy z nosem. Wciąż przypominał mu się zapach, który czuł w mieszkaniu przyjaciółki. To było nie do wytrzymania.
Z braku jakiegokolwiek innego pomysłu ruszył z samego rana w stronę gildii, która powinna być o tej porze dopiero otwierana przez Mirę. Sunąc leniwie po kamiennych drogach opustoszałej o tak wczesnej porze Magnolii, poczuł jak ktoś uderzył w jego tył. Odwrócił głowę, jednak nikogo nie zauważył. Usłyszał jednak ciche jęknięcie, świadczące o niezadowoleniu. I kiedy spojrzał w dół zobaczył ledwo żywą Levy. Niestety, wcale nie wyglądała jak dobrze znana mu, energiczna przyjaciółka. Jej przekrwione białka mogły świadczyć o wielu rzeczach, ale na pewno nie o niczym wesołym. Tak jak on, prawie nie spała, dało się to zobaczyć po jej wielkich cieniach pod oczami. Nie zdążyła się nawet uczesać, a jej ubrania wyglądały jak wyjęte z kosza na śmieci. To nie był przyjemny widok, ale nic nie mówił na ten temat. Levy była strasznie związana z Lucy i wcale nie dziwił go wygląd McGarden.
- Wybacz Natsu… - mruknęła niewyraźnie, rozmasowując obolały od uderzenia w twarde plecy chłopaka nos. – Nie zauważyłam cię.
- Nic się nie stało – oznajmił, a następnie wspólnie ruszyli w tym samym kierunku.
Krótka cisza nie trwała długo, ponieważ dotarli pod gildie, gdzie zobaczyli niespodziewaną osobę.
- Jesteście wcześnie – stwierdziła białowłosa trzymając pęk kluczy w dłoni. Zazwyczaj gildia była otwierana i zamykana właśnie przez Strauss. Ale starszą, nie młodszą.
- Lisanna? Czy coś się stało Mirze? – zapytał trochę przerażonym głosem chłopak. Przez sytuacje z wczoraj mógł wymyślić do każdej sytuacji czarny scenariusz.
Dziewczyna uniosła brwi ze zdziwienia i zaprzeczyła machnięciem dłoni.
- Nic się nie stało. Tylko ta sprawa z Lucy… - mruknęła odwracając się na pięcie i wkładając jeden z kluczy do zamka.
Natsu przeszedł dreszcz. Wspomnienia znów pojawiły się w jego głowie, jak niekończący się film. Zamykając oczy nabrał głośno powietrza w płuca i zacisnął dłonie w pięści. Starał się zapomnieć, starał się nie myśleć. To wszystko jednak wciąż nie dawało mu spokoju.
Nagle, rozbrzmiał głośny krzyk z środka gildii. Wydawało się, że wszystkie procesy życiowe się w nim zatrzymały. Zastygł na krótką chwilę, by następnie otworzyć gwałtownie oczy i ruszyć do środka. Gdy tylko postawił stopę w progu, uderzyła o niego roztrzęsiona białowłosa, która mimo jego niechęci wtulała się w niego i wypłakiwała łzy. Natsu momentalnie odnalazł powód takiego zachowania. Rozszerzył źrenice z szoku i poczuł jak jego nogi robią się jak z waty.
   - Re…Reedus… - wydusił z siebie cicho, a jego ciało oblał zimny pot. Widok przyjaciela był okropny. Leżał pod rozbitym oknem, z głową wbitą w odłamek szkła, który pozostał w ramie. Wisząc w ten sposób, jego ciało tworzyło łuk. Brzuch został rozcięty, a z jego środka wystawały organy wewnętrzne, całe umazane w szkarłatnej posoce. Wątroba wraz z trzustką już dawno leżały w kałuży krwi.
- Nie chce tego mówić, ale chyba sam jest sobie winien – stwierdziła chłodno Levy podchodząc bliżej martwego towarzysza.
- Jak możesz tak mówić! – wrzasnęła nagle Lisanna, odsuwając się od wciąż odrętwiałego z szoku chłopaka. Już druga śmierć, która zdarzyła się w jego otoczeniu. Znowu musiał na to patrzeć. Znów czuł unoszący się zapach krwi w powietrzu, który zmuszał go do zwymiotowania.
Levy uklękła obok ciała, prawie wchodząc w kałużę szkarłatnej cieczy. Wskazała na mokre miejsce wśród odłamków szkła.
- Było tu coś rozlane. Reedus w nocy musiał się poślizgnąć i… no. Tak to się skończyło – oznajmiła, wciąż się przyglądając.
Lissana zacisnęła usta w cienką linię. Jej nogi drżały, a oddech był nierówny. Nie mogła zrozumieć, dlaczego niższa dziewczyna jest w stanie tak spokojnie przyglądać się ciału martwej osoby. To nie było dla niej normalne. To nie powinno być normalne dla kogoś, kto nigdy czegoś takiego nie widział. Zignorowała to jednak i wciąż nie rozumiejąc powiedziała:
- Przecież Reedus wyszedł z gildii, bo chciał coś rysować. Powiedział, że nie wróci na jakiś czas. Gildia była zamknięta i… jak on miał niby tu wejść?!
- Zakradł się tu w nocy, aby ukraść to… - dziewczyna sięgnęła do kieszeni jego płaszcza, wyjmując zakrwawiony na uchwycie klucz od gildyjnego sejfu. Natsu i Lisanna drgnęli, obserwując poczynania przyjaciółki. Nie mogli uwierzyć, że sympatyczny Jonah mógł być złodziejem. Zawsze był szczery, nie oszukiwał. Może nie był najodważniejszy, bo zdarzyły się mu wpadki, jak zostawienie przyjaciół w potrzebie, ale mimo wszystko to był Reedus! On nie mógłby…
- On tego nie zrobił – stwierdził Natsu, kiedy Levy zdecydowała się wyprostować. Niebieskowłosa spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem.
- Więc jak to inaczej wytłumaczysz? – warknęła. – Wykorzystał okazje, że wszyscy są zajęci śmiercią Lucy i zakradł się tu w nocy, aby ukraść klucz do sejfu, z którego zapewne potem by korzystał. Niestety, poślizgnął się przez wodę, która naleciała przez rozbite okno i nabił się głową na odłamek szyby.
- To nieprawda! – zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł uwierzyć, że Levy tak łatwo uwierzyła w coś takiego. Wystarczyło zwykłe zaufanie do przyjaciela, a od razu znalazła by niepasujące elementy. – Twoje wytłumaczenie nie wyjaśnia jego rany na brzuchu, po za tym klucz który trzymasz jest zakrwawiony.
- Bo wcale nie wyciągnęłam go z kieszeni martwego człowieka – rzuciła sarkastycznie.
- Tak, ale on umarł dopiero kiedy go schował do kiszeni.
Dziewczyna nagle drgnęła, a jej ciało zalał zimny pot. Jak mogła o tym nie pomyśleć?
Natsu westchnął odwracając wzrok.
- Myślałem, że walczymy z jakąś bestią…
W tym momencie i Lisanna się pobudziła.
- Co masz na myśli?
- Musiał to zrobić jakiś człowiek. Reedus powiadomił, że go jakiś czas nie będzie. Ktoś go jednak zabił i chciał, aby wszyscy się o tym dowiedzieli, więc w nocy przyniósł jego ciało do budynku – Dragneel przełknął ślinę. Mówiąc to wszyscy, czuł się jakoś dziwnie nieswojo. Kolana mu drżały za każdym razem, gdy kątem oka spoglądał na martwe ciało przyjaciela, o którym właśnie teraz mówił. To było okropne uczucie.
- Więc po co został pokazany w ten sposób, jakby był złodziejem? – zapytała cicho Levy, upuszczając na ziemię ubrudzony krwią klucz.
- Abyśmy przestali sobie ufać. Im mniej zaufania do towarzyszy, tym mniej grup. Więcej łatwych celi, takich jak Reedus.
Levy oblizała spierzchnięte usta, a następnie zmarszczyła brwi, dokładnie przyglądając się Dragneelowi. Poczuła jak włosy na całym ciele stają jej dęba.
- Nieźle to wymyśliłeś… - zaczęła. – Zupełnie, jakbyś sam to wcześniej planował.
Serce niemal wyskoczyło jej z piersi, gdy dostrzegła iskrzące wręcz z wściekłości dzikie oczy chłopaka. Czuła się, jakby igrała z ogniem. Naprawdę przez jakiś czas chciała wierzyć, że to nie on, ale powoli zaczynała się bać coraz bardziej i właściwie każdy wydawał jej się podejrzany. Kiedy Natsu otworzył usta by coś powiedzieć, ze strachu zacięła mocno powieki.
Jednak głos, który się odezwał, wcale nie należał do chłopaka:
- Skończ już z tym Levy! To nie mógł być on! Przecież winny musiał słyszeć wiadomość Reedusa, a Natsu wtedy wrócił do domu. No i po za tym… Natsu nie jest taki, żeby zabijać swoich przyjaciół! Wierzę w niego… i… - głos coraz bardziej jej się załamywał, a w oczach stanęły łzy. Oczekując na jakieś pocieszenie ze strony chłopaka, marnowała tylko czas, ponieważ ten wyglądał przez moment jak całkowicie oderwany od rzeczywistości.
Nastał moment długiej, niezręcznej ciszy. Przerwała go Levy, głośno upadając na drżące kolana.
- To jest bez sensu! Ja się boje! Najpierw Lu-chan, a teraz Reedus! Ten ktoś jest bez serca! – wrzasnęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. Całe jej drobne ciało zaczęło się trząść. Wyglądała, jakby miała się rozpaść na małe kawałeczki, chociaż wewnątrz, już się tak pewnie stało.
Natsu oparł się o jedna z wolnych ścian, obserwując dwie pogrążone w całkowitej rozpaczy dziewczyny. Westchnął ciężko, starając się ustać na wątłych nogach. Spojrzał w okno, jakby to miało mu w czymś pomóc.
- Niestety, ale mimo wszystko komuś się udało nie tylko bezkarnie zabić, ale i sprawić byśmy stracili do siebie zaufanie. Wyobraźcie sobie teraz, co się stanie, jeśli się reszta dowie, że to był prawdopodobnie ktoś z gildii.


Okej, szczerze to nie spodziewałam się takiego dobrego przyjęcia opowiadania. Czekałam bardziej na jakiś wielki hejt i najazd na chatę za zabicie Lucy. No ale skoro się podoba, to bardzo się cieszę (/^▽^)/

Komentarze

  1. Pierwsza! No to teraz tylko przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje opowiadanie cholernie mi przypomina jedną grę... Kojarzysz może fahrenheit? Mężczyzna szukał mordercy, a sam nim był i zacierał wszystkie ślady morderstwa itede! Zdaje mi się, że Natsu wszystkich zabija ^^ No to ten... Nie zabijaj Laxusa! :_: Za bardzo go lubię... D:
      Rozdział trzymał klimat jak zawsze. Uwielbiam krew, flaki i takie sprawy! Levy... podejrzana trochę. Rozumiem, że załamana śmiercią przyjaciółki, ale czemu tak nagle umiała podejść do rozwalonego ciała Reedusa? :3 Jakby sama to zaplanowała, ale... Natsu! Natsu jest zabójcą i wszyscy o tym wiedzą, no! XD
      ,,Czekałam bardziej na jakiś wielki hejt i najazd na chatę za zabicie Lucy. " Jak mi kobieto jeszcze walniesz Laxusa. To będę Cię normalnie promować na ulicach miasta XDDDD

      Usuń
    2. 4 w nocy, czas weny i czas na odpisywanie po... grubo po tygodniu xD
      Gry nie znam, ale wydaje się fajna... trzeba zagrać!
      Levy... Fajna ta nasza Levy... :3
      A co do tego, czy Natsu jest zabójcą, czy nie... No właśnie, ciekawe... ;)
      Co do Laxusa, to jakoś większych planów nie miałam... albo miałam? To też ciekawe... he..he..hehe...
      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz <3

      Usuń
  2. Czytałam, jestem zadowolona w huj :D Tsa, nie mogłam delikatniej ująć, wybacz.
    Leviś co z tobą?! 0.0 Ty, no, jakaś dziwna była. Już myślałam że to wszystko jej sprawka... tsa, mała dziewczynka mordująca ludzi *sadystyczny smail* xD
    Bardzo mi się podoba, bo no krwawo. Uwielbiam takie akcje!
    Czekam na next pozdro i weny życzę~!
    ECL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiperrealistyczna kreff <3
      Ciesze się, że Ci się podobało, sama miałam takiego "sadystycznego smaila" przy pisaniu xD
      Dziękuje za wenę, której potrzebuje ostatnio, żeby dawano mi z dostawą do domu, no i pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Kurna no... Co powiedzieć... Może powiem swoją wyuzdaną teorie numer 1.
    Natsu po zobaczeniu śmierci tamtego łotra odblokował jakoś demona w sobie i teraz robi rozpierduche w Magnoli
    Teoria numero 2
    Zeref zabija ważne dla Natsusia osoby, aby ten w końcu się nad nim zlitował i go zabił
    Teoria 3
    Naprawdę pojawił się w Magnolii potwór i tak rozpoczyna się apokalipsa zwana końcem Fairy Tail.
    Teoria 4
    Czyżby za dużo Akame ga Kill? Normalnie w każdym rozdziale śmierć...
    No innych pomysłów to ja nie mam, a coś czuję że mnie zaskoczysz... Na pewno wiem że ryczę bo nie ma Lucynki... Ale kęs już okay, bo Natsuś ją ten teges, więc zapewne umarła szczęśliwa xD Nie powiem bo ja po takiej nocy ze Stingiem mogła bym być nawet torturowana (co ja pieprze... Jestem masochistką... Lubię to xD) a potem zabita najboleśniejszym sposobem xD Wiem ne jestem normalna... Usprawiedliwiam się genami, ale zaczyna mi brakować argumentów xD
    Czekam na kolejny sadystyczny rozdział tej opowieści. Przesyłam tony weny i dużo dobrych sadystycznych emocji (aby następny rozdział był jeszcze bardziej chory)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo teorii :v
      Nie chce niczego zdradzać, więc odpowiem tylko, że Akame fa Kill nie oglądałam, ale skoro tam też dużo śmierci... trzeba nadrobić zaległości!
      Ja nie ryczę za Lucynką, bo szczerze mam jej ostatnio dość, rzygam tęczą za każdym razem jak widzę kolejnego bloga o Nalu :___: (Hipokryzja lvl 99).
      O boże, noc ze Stingiem... *nosebleed* Skoro mówisz, że to przez geny, to chyba jesteśmy spokrewnione, bo ja też dałabym się za to torturować!
      Chory rozdział idzie.. biegnie... toczy się... nie wiem co jeszcze, ale jest blisko skoro odpowiadam na komentarze o 4 w nocy xD
      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz! <3

      Usuń
  4. To było zajebiste... Tak szybko pochłonęłam tą zajebistość przy kawałku "Pełnia" Donatana (klimacik jakoś jest), że nawet się nie zorientowałam kiedy był koniec... Jak mogłaś to zrobić? ;-;
    Lubię krew, wnętrzności i takie tam, więc za to masz u mnie kolejny +. Już są dwa - jeden za przyjemne czytanie i takie tam.
    Ogólnie super pomysł, robisz takie napięcie, że już nie wiem kogo podejrzewać. Najpierw myślałam, że to może faktycznie Natsu, bo jakoś tak mi się to skojarzyło ze zwierzęcie., potem że to Lisanna, że Levy... Ja już nie wiem, kto to! I kolejny +!
    I już masz 3/3 ^^
    Ja chcę następny rozdział i to jak najszybciej!
    Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka ;)

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo +.
      Mina Lubi <3
      Moje rozdziały uważam za lekko chaotyczne i za krótkie, bo często 5 stron w Wordzie to limit. Moje rączki same piszą zakończenie i nie działają krzyki, płacze, czy groźby. :c
      Pozdrawiam również i dziękuje za komentarz! <3

      Usuń
  5. Rozdział jest swietny. Szkoda że Lucy zginęła... ale już nic nie można zrobić.
    A teraz zginęła druga osoba. Robi się coraz ciekawiej i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tutaj nie ma co obwijać w bawełnę. Nie będę jak wujcio Mashima, co sprawia, że jego wszystkie "martwe" postacie magicznie ożywają. Nie żebym miała coś do autora tak świetnej mangi jaką jest Fairy Tail, ale fakt, że jest tak mało ofiar wkurza ;__:
      Ciesze się jednak, że czytasz to, pomimo śmierci Lucy. ^^
      Również pozdrawiam i dziękuje za komentarz! <3

      Usuń
  6. No nieźle wymyślone. Seria morderstw! Najpierw zmarła nijaka dla mnie Lucy, a teraz Reedus. Mimo wszystko i tak nic mnie nie przekona do blondynki. Co prawda pisałam o niej w TwM i ją trochę uszanowałam, ale nie pozwoliło mi to jej polubić. Nie rozumiem dlaczego obawiałaś się hejtu. Jest dużo osób, które po prostu Lucy nie znoszą i ja je znam. Grunt, że zazwyczaj się nie ujawniają, ale za nią nie przepadają. Także ja się dziwię, że anty-fani NaLu nie wznoszą wiwatów na Twą cześć. Dobra, no może trochę przesadzam.
    Lisanna tego nie zrobiła! O! No bo wszystkiemu winna jest Laki! Motyw? A proszę bardzo zaraz podam. Laki jest najczęściej pierwszą osobą, która umiera w opowiadaniach o FT, natomiast teraz w ramach zemsty sama postanowiła zostać morderczynią, ponieważ ma dosyć być kozłem ofiarnym.xD A tak serio to wyobraziłam sobie Lisannę i Levy jako przyszłe panie detektyw z Natsu na czele. To mogłoby być ciekawe! Niech nikt z tej trójki nie będzie mordercą. A propos niech Tytania umrze. Po tej dwuletniej przerwie zaczęła mnie ona wkurzać. -.- Tak na marginesie przepraszam wszystkich moich czytelników za złożenie takiej prośby, ale gdzieś musiałam no.
    Wracając wizja Levy, Natsu i Lisanny jako początkujących detektywów raduję mą główkę. Chcem! żaden z nich nie może umrzeć, ani być sprawcą. Ja czczę Levy i Lisannę oraz Canę, tak jak niektórzy Laxusa, więc radzę się strzec! Jak chcę potrafię być straszna. Takie tam małe ostrzeżenie, że zazwyczaj jestem miła, ale jeśli chodzi o trzy kobitki z FT jestem trochę przewrażliwiona. <---Piszę ta co sama morduję bezlitośnie postacie. ---> Jednak to tylko drobny szczegół, więc nie musisz się nim przejmować.
    Jestem ciekawa kto będzie kolejną ofiarą? [Modli się, żeby była to Erza po cichaczu.] No bo sprawczyni jest oczywista. Laki. Tia... Wiem, że to pewnie nie ona ale pomarzyć zawsze można.
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiałam się hejtu ze względu na to, że wiele osób zna tą łagodniejszą stronę mnie, która lubi Nalu i umieszcza Lucy jako główną bohaterkę swojego opowiadania. Miałam wrażenie, że większość osób po przeczytaniu prologu zrobi wielkie oczy i rzuci mi komentarzem "Ty su*ko! Czemu Lucy?!" A potem, że jestem zdrajcą i już uszykowali dla mnie miejsce na stosie...
      Wyobraźnia stop.
      No ale widzę, że dużo osób nie cierpi blondynki, co mnie zaskoczyło i w pewnym sensie ucieszyło. :3
      Nie chce niczego spoilerować, także nie mogę odpowiedzieć w żaden sposób na Twoją prośbę w sprawie Erzy, Levy, Lissany, Cany i Natsu. :P
      Swoją drogą z tą Laki to mnie tak szczerze zaskoczyłaś. xD Ona serio umiera we wszystkich opowiadaniach jako pierwsza? A ja głupiutka myślałam, że tylko nieliczni pamiętają jeszcze o takiej postaci. :P
      No cóż, również pozdrawiam i dziękuje za dłuugi komentarz! <3

      Usuń
  7. Za dużo cierpienia!!! Aż brzuch mnie boli!
    Szczerze, jak wtedy Lisa krzyknęła to myślałam że Mira nie żyje... i skąd do diabła, Natsu nagle zrobił się taki mądry???

    OdpowiedzUsuń
  8. Najazd na chatę x2. Czekaj na mnie kiedy przeczytam 2 rozdział ;-;
    Najpierw Lusia kurna płaczę, a teraz Reedus.
    Nawet nie wiem co napisać. Ekran się rozmazuje i czuję sie jak McGardeen .-.
    Co ty robisz z ludźmi xD
    Bój się i tak Cię dopadnę XD
    Pozdrawiam Harlequin ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. AAAAA! Tyle śmierci oO... choć szczerze nie żałuję ani Lucyny ani go, więc zaciesz na ryjcu pozostaje (przeczytała panna rozdział to się cieszy) Twoje sceny zbrodni są straszne! Bd się bać do domu późno wracać XD Pisz daleeeeeeej *.*
    Czekam niecierpliwie Ercia ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniałe... I to Gore grrrr aż mam dreszcze ^^ XD jak zwykle świetne! Trzymaj tak dalej :3 uwielbiam klimaty gore ^^ ide brać się za kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Przeczytałeś/aś? W takim razie proszę, zostaw komentarz, ponieważ każdy daje mi niesamowitą motywacje do dalszego pisania. ^^